czwartek, 28 maja 2015

Wróciłam

O 7 rano grzecznie zgłosiłam się na izbę przyjęć, a po kwadransie miałam już opaskę z imieniem i nazwiskiem na ręce.
Przebrałam się i miła pani zaprowadziła mnie na oddział, gdzie ,na krzesełku, czekałam do 9 na wypisanie dokumentów i przydział sali.
Potem badania - zakładanie wenflonu, pobieranie krwi - od razu zgłosiłam, że słabnę i miesiąc temu miałam to robiona na wózku, na co pani pielęgniarka (figura Grycanki) stwierdziła, że przecież widzę, że jest ciasno.
No jasne.
Jak zemdlałam od razu znalazło się miejsce na wózek!
Leżałam sobie z mokrym kompresem na czole, ciśnieniem 80/50 i tylko brak sił i mrówki w dłoniach sprawiły, że nie wstałam i bejłam którejś, gdy usłyszałam, że trzeba było mówić, że tak mam!!!!
Szczęściem winowajczyni przyznała, że mówiłam , ale i tak jestem zła na siebie, że nie zapytałam, co ma zrobić pacjent, żeby go słuchano?
Potem ekg, badanie i strój kosmity!
Normalnie dostałam granatową koszulę (od razu przypomniał mi się Jack Nicholson w "lepiej późno niż później", tylko, że ,na szczęście, ja miałam tyłek zakryty) i czepek, co mnie rozśmieszyło, bo nie mam warkocza jak Scorupco, żeby nim zarzucić lekarzowi na szyję, no, ale cóż.
Polecili się zdezynfekować,umyć, przebrać i grzecznie czekać nie pijąc i nie jedząc.
Potem rozmowa z panią anestezjolog, która MI się pytała co to dokładnie za zabieg, bo ona nie wie, czy przez maskę usypianie, czy od pasa w dół.Jak odpowiedziałam to stwierdziła, że to za mało informacji, bo to poważny zabieg i bardzo bolesny - kątem oka widziałam przeczący ruch głowy stojącego lekarza i chyba się robiłam zielona, bo odesłali mnie do pokoju.
Następnym razem powiem, że mam jak Stardast - mają mnie wyleczyć, a szczegóły niech zachowają dla siebie! Ja nie chcę wiedzieć!
Potem dali tabletkę, którą kazali połknąć bez wody, potem przerzuciłam dupsko na inne łóżko i heja - normalnie jak na chirurgach - wieźli mnie korytarzami i gadali, a do mnie niewiele docierało.
Na miejscu poczułam , że w wenflon wpuszczają coś zimnego i zakładają maskę, ale nie pamiętam, do ilu policzyłam.
Klika godzin na pooperacyjnej i powrót na swoją salę.
No nie powiem, bolało, ale dostałam już wszystko, co zalecono, więc trzeba było wytrzymać.
Potem wymiotowałam, jak zawsze po narkozie,więc nawet wody nie pozwolili(dali coś w żyłę) a po 20 Pysia zabrała mnie do domu ( oszukałam, że już lepiej - nerkę wzięłam na drogę)
Dziś obudził mnie początek migreny - wiedziałam, że to z głodu, więc wmusiłam w siebie trzy biszkopty i dwa łyki herbaty i poszłam spać.Jakoś minęło.
Poleżałam do 13 -Pysia przyjechała zrobić śniadanko i obiadek
A potem zaniosłam zwolnienie do koleżanki (dostałam 10 dni!) , wykupiłam leki i poszłam do przychodni na zastrzyk.
Mam ich mieć 10, przeciwzakrzepowe i mogę robić sama - hahaha
Owszem widziałam, owszem proste, ale ...toż to igła jest!
Będę chodzić do poradni, a w wolne poprosiłam przyjaciółkę!
I oczywiście mam problem z odpoczywaniem -jak boli to boli, a jak biorę leki i już nie bardzo to nie moge usiedzieć.
A Pyśka już usłyszała, że któraś miał taki zabieg, bo trzech dniach dobrze się czuła i poszła do pracy i zemdlała waląc głową w podłogę!
I teraz mam telefony sprawdzające!
Jutro wyślę Luśkę do biblioteki i będę gnić, aż dostanę odleżyn!



37 komentarzy:

  1. najgorsze pierwsze kilka dni, trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty robiłaś sama te zastrzyki,prawda?
      Moja bohaterka;)

      Usuń
    2. haha ale ja mam 4 km na piechty do ośrodka i miałam 4 dziury w różnych częściach brzucha to mi się raczej nie opłacało iść :D
      przy trzecim nabrałam takiej wprawy że zmianę opatrunków i zastrzyk robiłam w 10 min

      Usuń
    3. a nie mogły przychodzić do domu?:)
      4 km też bym nie chodziła;;)

      Usuń
  2. Dobrze, że już masz to za sobą!
    Odpoczywaj :*

    OdpowiedzUsuń
  3. To Ty taka bohaterka jak moj Wspanialy:))) Calymi dniami przesiadywal przy moim lozku w szpitalu ale jak zobaczyl igle to uciekal na korytarz. Najgorsze, ze potem musial mi sam robic trzy zastrzyki dziennie, w sumie 42 sztuki. Kryste jak sie ten biedny chlop pocil i miotal i co sekunde pytal czy mnie na pewno nie boli:)))
    Czasem bolalo, w koncu zastrzyk to zastrzyk, ale mowilam, ze nie boli bo sie balam, ze mi zemdleje i co ja wtedy poczne:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Medal dla Wspaniałego!:))
      Jak mnie tak położyli w ej śmiesznej koszuli to od razu sobie o Tobie pomyślałam i było mi raźniej;***

      Usuń
    2. wspaniałego masz Wspaniałego, Star.

      Usuń
  4. Ważne, że już po :)

    Ja miałam te zastrzyki przez ponad miesiąc jak miałam złamaną kość w stopie. Mama mi robiła, bo ja też powiedziałam, że sama sobie nie zrobię, a do przychodni też by mnie ktoś musiał zawieźć z tą nogą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak miałam nogę w gipsie to pielęgniarka przyjeżdżała:))
      Ale w mojej poradni wiedzieli , że igła to wróg;)
      Pysia robiła sobie sama, ale mamusi odmówiła - nie będzie mnie kuć i już:)

      Usuń
    2. Mi od razu powiedziano w szpitalu, że nikt mi ich robił nie będzie i nawet ma mi do głowy nie przyjść kogoś wzywać ;) I że ew. można na pierwszy jechać do przychodni by pokazano. Mój Tata po zabiegu kolana nie miał w ogóle, bo mu powiedzieli, że lekarze to dają choć to wcale niepotrzebne najczęściej.
      Ja nienawidzę igieł i smarowałam trochę Emla i po pół godziny miałam znieczulony brzuch i jakoś szło(znaczy Mamie, nie mi;p). Jedna tubka mi starczyła na całą kurację.

      Usuń
  5. Oj, zabiegi to nie żarty, trzeba porządnie odpocząć, żeby zregenerować organizm! Ja te zastrzyki robiłam sobie w ciąży i po cesarce - razem 210. Zdrowia! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki Asiu!
      Po żadnej cesarce nie kazali mi ich robić!!

      Usuń
  6. Wracaj do sił.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak sobie myślę, że rowerem też nie pojeżdżę, nie?:)
      dopiero jak wrzucę zdjęcie;:))
      Buziak

      Usuń
    2. Rower sobie na trochę daruj ale pochwalić się możesz chyba?

      Usuń
    3. pewnie, że mogę;))

      Usuń
  7. sama sobie podaj ten zastrzyk, serio!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj sobie zrobić domięśniowy, serio:)

      Usuń
    2. sama sobie zrobię, tylko innym nie dam siebie kuć:)

      Usuń
  8. Miśka masz leżeć i pachnieć!!!!
    Buziole ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. UDOWODNIJ nam i sobie, że to nie takie straszne, dasz radę, jutro
    i nie lataj tyle po wsi , bo padniesz, serio ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. 40 se sama szczeliuam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. no to odpoczywaj ile wlezie i zdrowiej ))

    OdpowiedzUsuń
  12. tez sie moge pochawalić ale ile to strach na początku było to tylko ja wiem
    a teraz śmigam z domięśniowymi :))
    Miśka masz odpocząć przez te 10 dni !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zaraz idę , żeby sobie zrobić pod czujnym okiem pielęgniarki -jak nie stchórzę;))
      odpoczywam:))

      Usuń
  13. Lez i zdrowiej.Wykorzystaj te 10 dni dla siebie.Sciskam i czekam .

    OdpowiedzUsuń
  14. Współczuję przeżyć. :( Oby było już tylko lepiej! Córkę masz wspaniałą :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Czym się i dochodź jak karkówka na grillu. ;) czymam kciuki. Zdróweczka.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ech szpitale lepiej omijać z daleka, ale jak trzeba to trzeba. Myśłę, że Star jest dla wielu wsparciem w chorobowych chwilach;-)
    Trzymaj się, teraz będzie już tylko lepiej;-)

    OdpowiedzUsuń
  17. to się nacierpiałaś biedulko. to teraz leż i gnij, ale nie za mocno, bo dostaniesz odleżyn :)

    OdpowiedzUsuń

komentarze karmią blogera;D

Cieszy każdy komentarz (bez hejtu)