Byłam dziś w PUPie:) (poznański urząd pracy)
- o ile tydzień temu babka była spoko, to tym razem pani z lekka mnie wpieniła.
W Poznaniu remonty i dobre pół godziny szłam z buta, bo drogi pozamykane (autobusy za tramwaj, albo tylko tramwaj wahadłowo;/)
Zdążyłam na ostatnią chwilę, zgrzana i czerwona jak pomidor.
A babka na wejściu mnie pyta, czy przeglądałam oferty pracy!!
Oczywiście jak guła dopiero na spokojnie pomyślałam, że nie mam grupy, a raczej takie są oferty!!
Np pani do sprzątania biur -wykształcenie średnie zawodowe, z prawem jazdy i orzeczeniem o niepełnosprawności za 1500 zł! - no !ludzki pan!;/
Zapytała jaka praca mnie interesuje! Powiedziałam, że każda, ale na jedną zmianę!
Podała miejscowość dość daleko od domu (1,5 godz w jedną stronę jak dobrze pójdzie) powiedziałam ok!
A ona na to, że na dwie zmiany i patrzy na mnie!
Cierpliwości!!!!
Tłumacze babce spokojnie, że żłobek mam tylko do 17,00!!
Więc zapisała mnie na kolejną wizytę -14 GRUDNIA!
I przypomniała, że następnym razem zanim do niej przyjdę mam przejrzeć oferty i przynieść cv!
Podziękowałam i poszłam w cholerę!
A nie!
Jeszcze zapytałam o szkolenia (a ona nie powinna poruszyć tego tematu?)
Kazała mi iść do działu szkoleń
I dowiedziałam się , że szkolenia są dla :
1. Ludzi przed 30 rokiem życia
2. Ludzi po 50 roku życia
3. Ludzi długo pozostających bez pracy
4. Ludzi z małym wykształceniem...
No i się nie załapałam!I było się uczyć?? (bo na wiek to nie mam wpływu)
Decyzję, co do zasiłku, dostanę pocztą.
W ostatniej chwili przypomniałam sobie, że potrzebuję jeszcze zaświadczenie o ubezpieczeniu dzieci - no zdążyłam w ostatniej chwili, bo panie pracują tylko do 13!
Z Grzesiem została Lusia, więc pojechałam jeszcze do szpitala odebrać duplikat książeczki zdrowia (kupiłam bilet dobowy, więc mogłam zaszaleć)
Jakieś dwa miesiące temu zostawiłam książeczkę Gżegżółki u alergologa.Nawet się nie zorientowałam, ale zadzwoniła babka, która przez pomyłkę ja zabrała i dopiero w domu zobaczyła, że ma dwie.
Pytała, czy adres w książeczce jest dobry, to odeśle.Minęło sporo czasu -książeczki nie ma:(
Nie wiem, czy zapomniała wysłać, czy raczej wysłała, ale zaginęło.
W każdym razie nie znam nazwiska tej babki, a dłużej bez książeczki ciężko.
W szpitalu wystawili duplikat - za 20 zł (bez rachunku, czy pokwitowania)
Jak to dobrze że na emeryturze jestem. Współczuję serdecznie. Co za czasów żeśmy się doczekali. Tylko siąść i płakać.
OdpowiedzUsuńJejku Miska ! to rzeczywiscie "pupa"...:(( i z tej pani i z tego urzedu.
OdpowiedzUsuńtrzymaj sie
sciskam
a jak córka pójdzie do szkoły to będziesz chodzić do Up z Grzesiem czy jak? Masakra!A nie wiem jak to jest, jak mama bezrobotna to przyjmują dziecko do żłobka? Bo dawniej to nie i koło się zamykało.
OdpowiedzUsuńNie śpię bo mi kot przyniósł do domu mysz i puścił, uczymy się polować a on śpi na poduszce. Ratunku!
:)))) no o tym to jeszcze nie czytałam :))))
UsuńKot zasnął, hahaha:))))Boskie!
UsuńMisiu cierpliwości, nie może być za lekko:)
Współczuję.
OdpowiedzUsuńCo za koszmarne procedury!
OdpowiedzUsuńbardzo to wszystko wnerwiajace jest, zawsze uwazałam, że lepiej jest płacić za pracę, niż za nicnierobienie, ale widać w Urzędach Pracy myślą inaczej...
OdpowiedzUsuńMiśko, współczuję... znam z autopsji, być może wkrótce znowu mnie to czeka, brrr... Kiedy musiałam tam jeździć, to w ogólnych okienkach często bywały baaaardzo niekompetentne osoby, natomiast kiedy zaczęłam być obsługiwana w okienku dla niepełnosprawnych, trafiłam na wyjątkowo zaangażowaną dziewczynę, potrafiła wyszukać jakieś szkolenia, a w końcu znalazła pracę. Dobrej pracy ci życzę, i to szybko. I na jedną zmianę :)
OdpowiedzUsuńJednak to wszystko zależy od ludzi jacy pracują w pup-ie...
OdpowiedzUsuńWspółczuję...
masakra, typowa urzędniczka, która siedzi tam za nasze pieniądze, żeby odhaczać kolejne wizyty bezrobotnego, zero pomocy... chore to wszystko aż szkoda gadać, trzymaj się ciepło i dawaj się spławiać...
OdpowiedzUsuńmiał być oczywiście "nie dawaj"... :)
UsuńOt i nasza rozdęta polska biurokracja odmóżdżająca...
OdpowiedzUsuńNaprawdę Ci współczuję.
No tak, typowe, niestety :( U mnie w PUPie (Powiatowy Urząd Pracy) jest dokładnie tak samo. -Jaka praca Panią interesuje? -no w zasadzie każda, tylko bez prawa jazdy, bo nie mam i bez studiów. -aha. Otrzymuję skierowanie, jadę na rozmowę i się dowiaduję: -jak to nie ma Pani prawa jazdy?!. Ech...
OdpowiedzUsuńW PUP-ie rejestrowałam się nawet 2 razy, więc wiem jak to wygląda i serdecznie Ci współczuję...A pracę i tak znajdowałam sama bez ich pomocy, bo nigdy nic dla mnie nie mieli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i serdeczności ślę ♥
U mnie się idzie na umówioną wizytę przez internet (albo bierze numerek na miejscu i czeka godzinami), od razu jest rejestracja z przyznaniem zasiłku i od razu pośrednik pracy załatwiony. A zaświadczenie o ubezpieczeniu zdrowotnym sami dają. Pracy nie mają i odezwą się kolejny raz w ciągu 4 miesięcy. I tyle. Ale przynajmniej wszystko szybciej...
OdpowiedzUsuńOla
Niemiecka gazeta podała,że minister Jacek Rostowski ma majątek wartości 7 mln EURO i o czym my w ogóle mówimy,piszemy.Czy ludzie ,którzy walczyli o Wolną Polskę /dziś Dzień Solidarności/-walczyli o taką Ojczyznę? dobrze ,że wielu z Nich nie doczekało tych czasów.maria I
OdpowiedzUsuńnooooooooooo...w Pupie fajnie nie jest...strasznie przygnębiające miejsce...:(
OdpowiedzUsuńDla mnie przez cały rok panie miały tylko jedną propozycję-sprzedawanie luksusowych pościeli z merynosa przez telefon...nie, dzięki..
Jestem widać jak Ferdynand Kiepski-nie ma w tym kraju pracy dla osób z moim wykształceniem:):)
czytam i czytam i stwierdzam, ciężki nasz los.
OdpowiedzUsuńile trzeba nerwów żeby dać sobie w życiu radę.
ja patrze z innej perspektywy, ale poprosiłam kiedyś w us i zus żeby umorzyli mi zaległości.
zaległości powstały na skutek rożnych przeciwieństw losu.
Usłyszałam: hmm na razie jest co zabrać, nie ma powodu umarzać.
jak zacznę zdychać z głodu to może umorzą?
Pozdrawiam!