Nagadałam się trochę, odpoczęłam, pojadłam, popiłam;)
Wróciłam jak mały już spał,a Sołtys mówił, że im bliżej wieczoru , tym bardziej Grześ pytał o mnie.
Smutno mu było, bo miał jechać ze mną, ale jechałam tylko na jeden dzień, więc nie opłacało się tochać ze sobą sprzętu do inhalacji i dodatkowych ciuchów, a mały kaszle i nie chciałam go narażać na wsiowe pyłki;):)
Ale za to dzisiejszy dzień spędziliśmy razem
Masz rację, liczą się tylko te chwile razem. Wspólne chwile się wspomina a nie ciasta!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ten dzień dał Ci nowe siły :))
tak -zauważyłam, że to naprawdę działa -szczęśliwa mama= szczęśliwe dziecko;))
Usuńjaki pracowity, fajny pomocnik:*
OdpowiedzUsuńa zakalce bardzo lubię.
uwielbia grzebać we wszystkim sypkim;)
UsuńJunior też lubił i chciał być kucharzem -niestety obaj uczuleni na ..kurz mąki!!
Zakalec? Może Grześ nie kręcił w jedną stronę ;)))
OdpowiedzUsuńA tak serio, to taki dzień razem daje duuużo dobrej energii! :*
kręcił jak się dało -też słyszałam o tej jednej stronie, aczkolwiek nie mam pojęcia dlaczego;)
Usuńucieranie to napowietrzanie a jak kręcisz jak popadnie to rozrywasz pęcherzyki powietrza które wtłoczyłaś w produkt.
UsuńTo wymądrzałam się ja - Klarka Kucharka
i dziękuję Klarko! Cenne Twoje uwagi, bo ja wiem, żeś najlepsza kucharka:***
Usuń(sama , osobiście próbowałam, mniam!)
Och! Ostatnie zdjęcie Grzesia przypomniało mi moje, bardzo
OdpowiedzUsuńdawne dzieciństwo i oblizywaniem "makohona" - tak w lwowskiej
gwarze nazywała się pałka do ucierania.
Miłego dnia dla Ciebie, Grzesia i wszystkich.
Ania
i u nas makohon (Sołtysowe strony), ale w makutrze już nie ucieramy;)
Usuńwzajemnie Aniu, miłego dnia;)
A ja czasem makutrę używam, a dla ciekawości to
Usuńmama mówiła mi, że od oblizywania makohona będę
miała łysego męża - jak na razie łysy nie jest.
Ania
Jabłecznik nie ma zakalca! On ma jabłka!
OdpowiedzUsuńGrzesio jako wałkowy - bardzo profesjonalnie wygląda, zwłaszcza na ostatnim foto ;-).
a na przedostatnim aż zaciska ząbki :)
UsuńSołtysowi oczywiście smakuje najlepiej (w sumie niewiele zostało:))
:)
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńChwile spędzone z dzieckiem są bezcenne ;)
Pozdrawiam Was najserdeczniej :)
Ciasto dwa dni z rzędu? Ale z Ciebie gospodyni!
OdpowiedzUsuńMakohon? O, nie znałam tego słowa. U nas mówi się kulka :))
OdpowiedzUsuńKulką ucieram jajka z cukrem w makutrze :)
Pamiętam jak z babcią tak kręciłam ciasto! Mówiła, że nie mona lizać pałki- bo się będzie miało łysego męża! Na szczęście sprawdziłam- to była ściema! Grzesiowi więc łysa żona nie grozi;)
OdpowiedzUsuńTez bym cos upiekla... A jeszcze bardziej - zjadla. :) Niestety u mnie panuje pomor i zaraza. A co za tym idzie - scisla dieta. Ciasta i ciasteczka wiec odpadaja. ;)
OdpowiedzUsuńJejku jak ja uwielbiałam oblizywać kulki :) Do dzisiaj lubię, ale teraz "podkrada" mi je Oliwka :)
OdpowiedzUsuń