sobota, 9 czerwca 2018

"Jest bardziej śmiertelna niż rak piersi czy prostaty"


Żyję w stanie wojny, bo depresja to wojna, w dodatku wojna z najlepszym, najbardziej przebiegłym i najlepiej uzbrojonym przeciwnikiem, jakiego można sobie wyobrazić. Wojna z samym sobą. (...) Nikt nie może skrzywdzić mnie tak bardzo, jak ja sama - powtarzam czasami i jest to szczera, najczystsza prawda. W sekundę zniszczę poczucie własnej wartości, przypomnę sobie każdy błąd, każdą pomyłkę i będę się nimi biczować, powtarzając, jak beznadziejna jestem. Odkopię z zakamarków pamięci każdą niewykorzystaną szansę, każdy jeden raz, gdy zawiodłam i będę pastwić się nad sobą, kopać się i poniżać. Dowiodę, że nie jestem godna: miłości, przyjaźni, szacunku, czasu. Będę to robić tak długo, aż poczuję do siebie głęboką odrazę. To wojna nie do wygrania. Albo inaczej - niezależnie jak potoczą się jej losy i tak przegram, bo jestem zarówno napastnikiem, jak i obrońcą, zwycięzcą i przegranym. Rany zawsze będą moje.
Więcej: http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,22488861,w-cieniu-czarnego-psa-codziennie-z-tego-powodu-umiera-3800.html

Możemy ciągle udawać, że to nic takiego.
Możemy bagatelizować.
Możemy zachowywać się jak niedouczone doopki i mówić chorym :
- weź się w garść
- inni mają gorzej
- nie wmawiaj sobie
- rozczulasz się na sobą
- masz dla kogo żyć
- idź na tydzień do szpitala, hospicjum, domu dziecka - tam są prawdziwe problemy.

Miałam stany depresyjne( przed rozwodem)
Był czas, że schudłam 14 kg, nie spałam po nocach, nie mogłam jeść.
Był czas, gdy siadałam w kącie, wyłam w głos ,a Mucha zlizywała moje łzy.
Był czas, gdy myślałam, że jak mnie nie będzie (zwłaszcza) Grześkowi będzie lepiej.
Okrucieństwo, głupota? Brak odpowiedzialności?

Na szczęście napisałam do Siostry Małgorzaty, która natychmiast kazała mi do psychiatry.
Jeszcze się targowałam, że może psycholog pomoże, ale była stanowcza, a Jej trzeba słuchać.
Nie było łatwo, oj nie.

Najtrudniejszy pierwszy krok
Potem była walka o siebie, o życie.
Ale to ciągle choroba wstydliwa.
Zakładasz maskę , uśmiechasz się kącikami ust, najbardziej (albo tylko oni) pomagają CI, którzy sami się z tym borykają(albo ich najbliżsi)
Czasem jeszcze próbujesz tłumaczyć, ale chyba najbardziej boli, gdy ktoś, kto wie z czym walczysz robi CI wyrzuty, że milczysz, nie odpisujesz na maile, nie interesujesz się.
No tak!
Nie interesowało mnie wiele, bo czasem nawet nie interesowało mnie wstanie z łóżka!

A mówienie o tym głośno daje efekty -dziewczyny z poprzedniej pracy, które nawet pozwoliły sobie na dodawanie na fb złośliwych obrazków dotyczących depresji ( "odgrywały" się za to, że w najgorętszym czasie poszłam na pół roku zwolnienia) po jakimś czasie przeprosiły, bo nie znały problemu

Czy chorzy na depresję chorują, bo nie chce im się walczyć?
Bo nie chce im się nic ze sobą zrobić?

W zeszłym roku kupiłam książkę książkę Pawlikowskiej "wyszłam z depresji i niemocy i ty też możesz"
Koszmarna bzdura, która może narobić wiele krzywdy.I chorym,bo skoro ona mogła, a oni nie, to są bardziej beznadziejni niż myślą, a także zdrowym, którzy będą nadal tę chorobę bagatelizować.

Z depresją łączą się realne zmiany w mózgu. Po pierwsze występują zaburzenia funkcjonowania przekaźników synaptycznych, przede wszystkim serotoniny, noradrenaliny i dopaminy.

- Poziom wszystkich wymienionych neuroprzekaźników spada. To, który ze spadków przeważa, determinuje konstelację objawów. Jeśli to serotonina - objawy są depresyjne, ale również lękowe. Jeżeli noradrenalina i dopamina, które odpowiadają za motywację i odczuwanie przyjemności, ich spadek prowadzi do anhedonii, czyli utraty zdolności odczuwania przyjemności, oraz obniżenia motywacji. To neurobiologiczne podstawy depresji 
Więcej: http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,22488861,w-cieniu-czarnego-psa-codziennie-z-tego-powodu-umiera-3800.html

 
Słuchajcie innych,czasem naprawdę niewiele trzeba, żeby pomóc.
Czy jestem już zdrowa tego nie wiem, ale moje życie to moje życie, moje decyzje  to moje decyzje.
Ja się z tym budzę każdego dnia i tylko ja ponoszę konsekwencje moich działań.

Dziękuję wszystkim, którzy mi pomagali w tym trudnym czasie.♥



44 komentarze:

  1. Dzięki,Miśka,za ten wpis...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dawna się zbierałam,żeby napisać.moze ktoś sam jeszcze nie wie,co się z nim dzieje?albo z kimś bliskim iskim?
      😁

      Usuń
  2. od psychiatry dowiedziałam się, że choruję od wielu, wielu lat, ale nie lecząc się nigdy, przeszłam w fazę przewlekłą, z rzutami. Każdy kolejny rzut będzie gorszy, bardziej groźny a w końcu śmiertelny. Przestraszyłam się, brałam leki, ale... po nich czułam się jak umarła za życia. Po roku odstawiłam. Jest już 1,5 roku od kiedy nie biorę i.. jest znów rzut choroby :( Na NFZ czeka się u mnie 3 miesiące. Przez ten czas mozna umrzeć!Bardziej pomagała mi psychoterapia, ale nie mam 100 zł na wizytę ( oby tylko). Chodziłam 8 mcy do psychologa, ale pani podsumowała, że nie pomoże mi jak terapeuta, bo psychologia nie wchodzi tak głeboko w pacjenta. poszukałam darmową terapię w ośrodku AA, ale przynależy się na NFZ tylko 6 mcy.. a potem pacjent jest porzucany! Bo inaczej tego nie nazwe. Najgorzej, że Maciej zmaga się z tym samym, nie mamy siły siebie wspierać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😞 nawet nie próbuje udawać,że wiem,co czujesz

      Usuń
  3. Dobrze wiem czym jest depresja i jak wyglada.Moj syn zmaga sie z nia od kilku lat.Wiem jak trudno choremu radzic sobie z zyciem , jak trudno ja leczyc.Kazdy chory inaczej reaguje na te same leki,bardzo trudno je dobrac.Najwiekszym lekiem jednak jest ktos, kto chorego rozumie, kto wspiera, pomaga sama swoja obecnoscia.Na pewno nikt sam sobie z ta choroba nie poradzi, a zaden lek nie wyleczy jej szybko.Bedzie raz lepiej, raz gorzej ale bedzie.Choruja ludzie wrazliwi,delikatni psychicznie.Jesli chcemy pomoc , badzmy po prostu obok i wspierajmy.Zaden chory na depresje nie moze byc sam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani P wyjątkowo mnie wkurza swoimi " mądrościami"
    Zgadzam się z Tobą, jest choroba to trzeba się leczyć i to u specjalisty!

    Tylko porónanie śmiertelności mi się nie zgadza, to nadinterpretowywanie statystyk, ale nie o tym mowa

    Najważniejsze Miśka, że się zmieniło tyle rzeczy w Twoim życiu, że się zmienia na lepsze, a Ty masz MOC!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te statystyki też jako mnie zastanawiały.Ale każda śmierć jest niepotrzebna.

      Czuję,że mam moc😁😁
      i wiele lat przed sobą ostatnio rejestrowałem pana lat 105!!!😁

      Usuń
    2. dokłądnie tak sobie pomyślałam, każda śmierć, zwłaszcza ta przedwczesna jest niepotrzebna i jest stratą

      Usuń
    3. Rybka, to nie nadinterpretacja. Jako zwykli ludzie nawet nie zdajemy sobie sprawy ilu ludzi popełnia samobójstwo. Co najwyżej czytamy to tych ludziach z pierwszych stron gazet. O zwykłych ludziach się milczy, ot właśnie kolejna anonimowa cyferka w statystyce. Z racji pracy wiem jak wiele jest samobójstw, a przecież to tylko wycinek z tego, co się dzieje.

      Usuń
  5. Często ludzie wszelkie dołki psychiczne podpinają pod depresję.Z dołków faktycznie można wyjść samodzielnie,stany depresyjne np.po śmierci bliskich mijają z upływem czasu,ale depresja kliniczna to zupełnie co innego.Bez pomocy specjalisty nie da się z niej wyjść.Tak myślę.
    Wielki szacun dla Ciebie za ten post!
    podrawiam,Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście,nie raz słyszałam,że spodki energii,przesilenia wiosenne,czy zeyzwykłe zmęczenie ktoś nazywak depresją.A cześć odwrotnie.
      Ja długo myślałam,że to tylko problemy,że się użalam,że sytuacja mnie przerasta.Psychatra wysłał mnie do psychologa,psycholog pomogła,ale stwierdziła,że bez wsparcia farmakologicznego nie da rady.
      Po jakimś czasie nabrałam sił i chcecie smdo życia i walki.
      Inawet tekst,że biorę psychotropy( choć miałam antydepresanty a to różnica) i że mam łeb zryty już nie bolały 😁😁
      A jeśli komuś pomoglampiszac ten postronnych warto było się odsłonić😁

      Usuń
  6. chyba najważniejsze masz za sobą...decyzję o psychiatrze, świadomość zagrożenia i zmianę. Wpisy pod tym postem mnie zaskoczyły, ale chyba nie powinno mnie dziwić, że system bagatelizuje chorych...tak trzymaj Miśka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. System nie radzi sobie z wieloma sorawaminiestety😞
      Buxka
      Anioł od Ciebie wisi przy oknie😁😁

      Usuń
    2. A co jest niby zaskakującego we wpisach?:)
      Wszystkie sensowne i na temat.

      Usuń
    3. no właśnie na temat i w temacie!

      Usuń
  7. Miska zmagałam sie z ta chorobą od dawna, tu mój post jako largetto na forum seniorów
    http://www.klub.senior.pl/ogolny/t-depresja-komentarze-page3-1410.html#post84259


    teraz też sie zmagam , ale radze sobie bez leków, ponieważ choruje na cukrzycę nie chce sie obciązać....
    mnie pomaga modlitwa, kontakt z przyrodą, a czasami nawet płacz w zaciszu. To choroba , której sie nie wyleczy, a mysle, że choruja na nia ludzie wrazliwi..

    post na seniorze pisałam w 2007 roku, niestety był kolejny rozwód i myslała, że jkos przeżyję to życie godnie ale sama wiesz ...pisałam... to mi nie pomaga, córka za granica za pracą.... takie życie w tym kraju nie pomaga,
    powiem ci tylko, że w 2005 roku, kiedy byłam chora , chodziłam do szkoły po córkę , i w czasie apelu po śmierci Jana Pawła II tak się rozszlochałam na korytarzu szkoły, że nie mogłam sie opanować :(
    ale przyszedł moment, kiedy moje dziecko mnie poprosiło...mamo ugotuj cos do jedzenia.... bo jadła to co znalazła w lodówce, że coś we mnie pekło.... spojrzałam na tę biedna dziecinę i postanowiłam wziąś sie w garść. ojciec córki miał wszystko w nosie, jadł u mamusi....
    stanęłam więc kiedys przed lustrem i nagle "się zobaczyłam" włosy w nieładzie, szara twarz, byle jakie ciuchy.....
    więc siła woli ubrałam się jakos lepiej, uczesałam, załozyłam spódnicę i poszłam do szkoły po córke,,, a woźna mnie nie chciała puścic bo " mnie nie poznała "
    nadmienie , że jednak przez jakis czas brałam leki przepisane przez psychiatrę...
    teraz mam 68 lat i staram sie zyc "dla siebie" bo to moje życie
    pozdrawiam cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. i jeszcze dwa słowa...pomagało mi pisanie bloga, najpierw dla siebie, ale później sie "otworzyłam" na innych
    ściskam

    OdpowiedzUsuń
  9. taaaa
    wydaje ci się, że może być już tylko lepiej i nagle dostajesz dwa potworne ciosy.....

    OdpowiedzUsuń
  10. Powinno się mówić o tym jak najczęściej! Zbyt dużo osób bagatelizuje tę ciężką chorobę, traktując jak fanaberię.
    Tulam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam doświadczenia w tym temacie z najbliższymi mi osobami.
    Szacunek
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Towarzyszenie i wspieranie to bardzo ważny element zdrowienia.pozdrawiam Cię serdecznie 😁

      Usuń
  12. Misiu, nie miałam pojęcia! Przytulaski posyłam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Misiu, przerobiłam. Z tego do końca się nie wychodzi, ale nauczyłam się wyciszać, odczytywać sygnały, wsłuchiwać w siebie. Ale na początku zmusiłam się, by pójść do psychiatry i to było najlepsze, co wtedy zrobiłam. Ja wiem, że dasz radę, bo dużo wiesz i przeszłaś najgorsze etapy. Wyszłaś i za to podziwiam Ciebie, za to, że chcesz żyć bez cienia i nie poddajesz się.
    Buziaki dla Ciebie i dla coraz doroślejszego przystojniaka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję kochana,bo Ty też byłaś wsparciem😘

      Usuń
  14. Ściskam, kochana!
    Brałam antydepresanty przez 14 lat. I to była dobra decyzja. No i lata terapii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że są możliwości.
      Nigdy nie wgłębiałam się w ten problem aż tak mocno, żeby być jakimś ekspertem, ale skoro są możliwości leczenia to warto skorzystać.Stawką jest życie;*

      Usuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Początkowo, kiedy Ted wyjeżdżał na 8- 9 miesięcy trafiło mnie, potem Młodą i tak bujałyśmy się, aż postanowiłam to przerwać. Mnie pomogły leki. Młoda nadal walczy. Pomaga jej terapeuta... To taki smok w głowie, który zasypia, ale nie znika. Dzisiaj potrafię go już okiełznać, uśpić ponownie. Nigdy nie chciałabym go już zobaczyć w akcji.

    OdpowiedzUsuń
  17. Odpowiedzi
    1. sama jestem w szoku, że tyle osób wie, o czym piszę.
      Jeśli choć trochę pomogłam to bardzo się cieszę;*

      Usuń
  18. Coraz więcej się o tej chorobie mówi i bardzo dobrze, bo i przebieg, natężenie bywa różne u każdej osoby, ma ona też zmienne etapy. Najczęściej się wydaje, że człowiek w depresji to nic tylko leży i brudem zarasta...A cała reszta, to tylko fanaberie.

    Misiu jesteś o tyle silna, że wybrałaś słuszną drogę pomocy. To taka podstępna choroba, nie każdy potrafi w porę zareagować...i dać sobie pomóc... Powodzenia Kochana, niech Ci się wszystko pięknie poukłada :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miałam szczęście do ludzi;D
      I dziękuję bardzo;D

      Usuń
  19. Misiu, jakze doskonale Cie rozumiem. Oby reszta zycia byla dla Ciebie lzejsza, abys nigdy nie doswiadczala trudnych sytua:cji z przeszlosci. Trzymaj sie i ciesz sie chwilà!

    OdpowiedzUsuń
  20. Na szczęście nigdy nie doświadczyłem stałej depresji, ale rozumiem tych, którzy jej ulegają i trudno jest im z niej wyjść. Dlatego, jeśli zaczyna mnie dopadać, niszczę ją w zarodku. Udaje się.

    Serdecznie pozdrawiam i trzymam palce:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Znać wroga to połowa sukcesu, też pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  22. Zbieram się 2 dni żeby napisać, jak to jest żyć z depresją. To czasami moja "przyjaciółka"( jest blisko w każdej chwili , w każdej minucie), czasami "koleżanka"( daje żyć),czasami "znajoma", która czeka za rogiem żeby rzucić się na szyję i przypomnieć o swojej " przyjaźni ". Uczę się z nią żyć. Czasami wystarczy jedna chwila, wspomnienie, data, swieto i jest przy mnie. Staram się i myślę, że i tak idzie mi nieźle. Przytulam Cię Misiu 😗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najbardziej chyba dziwi mnie , że tyle osób się z tym zmaga;/
      Ściskam gorąco;*

      Usuń

komentarze karmią blogera;D

Cieszy każdy komentarz (bez hejtu)