wtorek, 26 czerwca 2012

Szpital - pierwsze starcie

7 stycznia pojechaliśmy z Grzesiem (miał wtedy 3 miesiące) prywatnie do lekarza - okazało się, że ma infekcje górnych dróg oddechowych.Dostał leki, ale jeśli nie byłoby poprawy, to po dwóch dniach miałam włączyć antybiotyk.
No i niestety przyszło pogorszenie.Mimo antybiotyku i leku we wziewie Grzesiu zaczął mocno kaszleć, a w nocy zauważyliśmy, że ciężko oddycha i właściwie spał przez noc 1,5 h!
O 23 dostał czopka, bo miał wysoką temperaturę, a o 2,30 nadal 39,5!!
Na wszelki wypadek o 5 pojechaliśmy do Poznania, do szpitala na ostry dyżur.
I okazało się, że musimy zostać !Sołtys wrócił do domu, a ja z Grześkiem karetką na sygnale do innego szpitala
Potem to poszło lawinowo!Badania, prześwietlenia (temp 40,5)!
Okazało się, że Grzesiu ma obturacyjne zapalenie oskrzeli!Dostał sterydy, wziewy (9 razy na dobę), krople do noska , no i był oklepywany.Poza tym dalej ten sam antybiotyk, a w czasie snu dostawał tlen.
I...żadnej poprawy.:(


W końcu dodali lek w pompie(przez żyłę na kilka godzin), ale równocześnie podłączyli go do kardiomonitora, bo trzeba było obserwować pracę serduszka...I odsysanie mechaniczne ...(ściąganie fridą niewiele pomagało, śluz zalewał oskrzela)I dopiero zaczęło pomału puszczać!



Sale szpitalne małe - łóżeczka blisko siebie(na odległość szafki)jedna osoba może być z dzieckiem.

Spałam na karimacie, w śpiworze.Na szczęście karmiłam piersią, więc dostawiałam mojego Maluszka jak tylko chciał, jak miał siły ssać.
Potem przyplątały się luźne kupki(po lekach,więc walczyliśmy z poranioną pupą), pleśniawki(po sterydach) no i kłopoty z pokarmem(ze stresu na pewno było go mniej)


Za to personel rewelacja!Lekarze, którzy mają podejście do dzieci,tłumaczą wszystko rodzicom, mają czas i chęci i uśmiech.Pielęgniarki równie wspaniałe -fachowe i delikatne, panie z kuchni życzliwe.A pani od oklepywania sprawiała, że Grześ śmiał się w głos!


Zresztą w tym wszystkim często się uśmiechał,więc nie raz słyszałam, że takie pogodne dziecko i nie wygląda na tak chorego jak jest!

 Wszystko wzorowo? Nie do końca niestety..
Jednego dnia ,wczesnym świtem jakaś nowa pielęgniarka (nie wiem, co za jedna, potem jej już nie widziałam) popatrzyła na pompę i kardiomonitor i stwierdziła, że tu już ostatnia deska ratunku;/
Bardzo się zdenerwowałam, tysiące myśli, w rezultacie wieczorem wymiotowałam...

 Serce mi pękało, gdy  widziałam te wszystkie rurki, wenflony (w sumie chyba 10!)
Wiedziałam,że muszę się trzymać!!
Po 11 dniach dostaliśmy pokój zwany rezydencją(płatny) To pokój dla matek z dzieckiem karmionym piersią (dwa łóżeczka, dwa tapczany -przedzielone ścianką) -wcześniej zajęty przez inne chore dzieci.



Sołtys przyjeżdżał na początku tylko, bo potem złapał jakąś infekcje i tylko dowoził mi jedzenie (zresztą tak jak Siostra)Nie mógł Grzesia zobaczyć, przytulić, denerwował się bardzo, że nie może mnie odciążyć.

Na szczęście była Zolinka (przyjaciółka)-kilka razy zostawała z  małym od karmienia do karmienia, a ja w tym czasie jechałam do siostry się wykapać i zjeść coś domowego.Miałam też wsparcie przyjaciół, znajomych - także blogowych - dla przypomnienia -wspomnienie

Grześ zdrowiał:) -te ryski na buźce to od wenflona -mama, gapa, nie założyła skarpetki;)



Wypisali nas do domu, gdy Grzesiowi poprawiło się na tyle, że nie musiał brać leków dożylnych. Po kilku dniach mieliśmy się zgłosić do rodzinnego, do kontroli.Pierwsza wizyta jeszcze słychać furkotania, druga..pogorszenie!!
Nerwowy telefon na oddział do lekarki, która go prowadziła, zwiększenie leków (dawki maksymalne), potem w niedzielę na ostry dyżur ,bo jest druga lekarka, która Grzesia znała i leczyła.Na szczęście po dawce leku i oklepaniu lepiej osłuchowo- takie jego wolne zdrowienie.
Powrót do szpitala byłby dla niego równoznaczny ze "złapaniem" czegoś nowego.

Od tamtej pory jesteśmy pod opieką alergologa....jeszcze trzy razy trzeba było wrócić do szpitalnych leków, ale juz nie było tak źle.


Grześ rośnie jak na drożdżach, jest wesoły, pogodny, ciągle uśmiechnięty...

Zdaje się, że nie pamięta złych chwil w szpitalu..Ja też chciałabym zapomnieć........


Z astmą "znamy" się od lat.Miał starszy syn (Junior ma dziś 23 lata) i ma Sołtys.
I może teraz łatwiej, bo Grzesia " prowadzi" ta sama pani alergolog


50 komentarzy:

  1. O matko , taki mocno był chory ??...
    Mam nadzieję,że już to nie wróci...
    Zdrowia Grzesiowi życzę, dużo zdrowia ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorzej jak nie wiadomo co jest i jak pomóc.Potem to już człowiek sobie radzi:) dziękuję

      Usuń
  2. Witaj! Wyobrażam sobie, jak ciężko musiało być nie tylko Tobie, ale i twoim bliskim... Sama przerobiłam zapalenie oskrzeli u niemowlaka, ale na szczęście skończyło się na antybiotyku. Cieszę się, że Grześ jest zdrowy i rośnie :). Z tak maleńkim organizmem nie ma żartów i lepiej dmuchać na zimne. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj i dziękuję;))
      Nie mogę przyjść z rewizytą!
      Pozdrawiam!;D

      Usuń
    2. Już mogę;)Internet mi się poprawił;))

      Usuń
  3. aż mi się łezka w oku zakręciła jak spojrzałam na pierwsze zdjęcie... to okropne, że dzieciaczki muszą tak cierpieć... ze swoimi, na całe szczęście, nie miałam takich problemów... dwa razy w ciągu ostatnich miesięcy płakałam razem ze swoim dzieckiem, z Młodą... i obiecałam sobie, że nigdy więcej do tego nie dopuszczę (wiele w tym było winy lekarzy...) Ty nie masz wielkich możliwości wpływu na zdrowie Grzesia, pilnować leków i pożywienia... tylko albo aż... podziwiam Twoja siłę i poczucie humoru w tej całej życiowej sytuacji... ściskam Cię mocno Misiu :) i trzymam kciuki za Grzesia, żeby ataki zdarzały się jak najrzadziej..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troszkę wpływu mam;)Słucham lekarzy,wyciągam wnioski( po kilka dniach na wsi wiem,że na razie nie wolno i z tego powodu nie pojedziemy też do Klarki- nie wiemy jak zareagowałby na koteczki)Poza tym trzymam rękę na pulsie:)No i ciągle mam nadzieję,że tak jak Junior i Grześkowi minie..
      Buziaki

      Usuń
  4. No to rzeczywiście mieliście trochę przejść... Młody miał 3 miesiące jak złapał katar. 2 dni później pojawił się kaszelek, niby nic, ale na kaszel u dzieci- 3 mies. byłam wyczulona. Do lekarki marsz. A tam - zapalenie oskrzeli i antybiotyk. Był piątek. Miałam wrażenie, że nie jest dobrze, coś mi się nie podobało, nie było gorączki, ale kaszel nie ustępował, a dziecko mi się nie podobało. Mąż uspokajał, ze może panikuję, że widzę dziecko pod kroplówką, a nie wiem, czy coś mu jest. Było. Doczekaliśmy poniedziałku, z samego rana, bo woleliśmy naszą lekarkę. Ona od razu - idźcie do szpitala, bo tu nie przechodzi i na jej ucho - zaczyna się zapalenie płuc. Na szczęście w szpitalu spędziliśmy tylko 5 dni - zinat zadziałał. Na szczęście wyniki badań były okej - podejrzewali pewną paskudną bakterię, skoro pierwsze uderzenie nie pomogło. No i że dziecko ma początki astmy. Potem każdy katar kończył się zapaleniem oskrzeli :( Ale - póki co - mamy TO wszystko za sobą!!!! Po prostu wyrósł z tego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. SOrki, rozpisałam się :) ale chciałam, zebyś wiedziała, że czasami się tak zdarza, że maluchy z tego wyrastają :) Dużo spacerów, wakacje w górach, tran przez cały rok, witaminy i jest okej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) Jak dopisałam troszkę doświadczenia mamy.Tylko,że u Juniora zaczęło się później, a Grześ pierwszy katar jak miał dwa tygodnie! I właściwie ciągle wracało, choć brał fenistil,który troszkę pomagał.
      A po zinacie Grześ ma biegunkę;/

      Usuń
    2. U młodego podejrzewali wtedy paskudną bakterię. POtem kazali mi go faszerować singularem. Nasza lekarka kazała odstawić i próbować samych inhalacji i oklepywania. Robiła mu specjalne sole mocniejsze, na receptę. I powoli, powoli, łapał odporność. Długo to trwało, ale teraz ma 2,5 roku i od roku nie miał antybiotyku, oskrzeli i sam zwalczył już ze 3-4 przeziębienia :) Mam nadzieję, że to nie jest odosobniony przypadek i że Grzdylek też wyrośnie :) A wszyscy mi na początku dziecko skreślili i mówili, że ma astmę, oni to wiedzą i już. A tu dupa :D nie wyszło lekarzom, tylko nasza rodzinna miała rację:)

      Usuń
  6. Astma to męcząca choroba dla wszystkich. A kiedy dzieci chorują, to najgorsze dla rodziców. Współczuję Ci, ale podziwiam za wytrwałość i cierpliwość. Jesteś dzielna i silna, co dla Grzesia jest bardzo ważne. Życzę Wam obojgu jak najrzadszych ataków.... i jak najmniej alergenów w powietrzu :) Z astmą można żyć normalnie, jeśli nauczycie się reagować w odpowiednim momencie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja! Astmę trzeba oswoić:)
      I zdaję sobie sprawę,że są o wiele gorsze choroby!!
      Dzięki;)

      Usuń
  7. ale mnie wystraszyłaś, myślałam po tytule, że coś się stało a to na szczęście tylko wspomnienia. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej, nie chciałam Cie wystraszyć...Pamięć ulotna..Przeglądałam zdjęcia i pomyślałam,że już niektóre sprawy zapominam.Buziaki:)

      Usuń
  8. A po zdjeciach widac jak wracal do zdrowia :) dobrze,ze to juz wspomnienia!
    Pozdrawiam,
    Klara F

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)
      I witaj, bo zdaje się, że pierwszy raz?;)

      Usuń
    2. Pierwszy komentarz, a czytam już od jakiegoś czasu :) bo bardzo się miło Twój blog czyta :)
      pzdr,
      Klara F.

      Usuń
    3. Bardzo się cieszę;))i też pozdrawiam!

      Usuń
  9. Boze, biedny maluszek... Na pierwsze zdjecia to az zal patrzec... Mojej kolezanki trojka chlopcow tez ma astme, ale na szczescie maja znacznie lagodniejsze objawy. A z moja mala obeszlam sie bez takich "przygod"...
    I pomyslec, ze ja odchodzilam od zmyslow z wyczerpania i nerwow, jak mloda miala zwykla trzydniowke...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matki maja niewyobrażalne siły:)
      A Sołtys mówił,że jak tylko dowiedziałam się,że dostanę płatny pokój to już w głosie było słychać energię!Pamiętam,że pierwszą noc spałam z Grzesiem.Nawet nie wiem, jak długo "wisiał"przy piersi,ale płakałam ze szczęścia i ulgi!

      Usuń
  10. ja mam straszne wspomnienia ze szpitala, tragiczne wrecz, personel okropny, warunki jeszcze gorsze i nie mogłam byc z dzieckiem;/
    minelo osiem lat a ja na sama mysl mam gesia skorke;/
    nikomu nie zycze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak samo miałam z Juniorem! W dodatku ten sam szpital!Wizyty po kilka minut dziennie na korytarzu,na krzesełku!Mały w brudnej piżamce(wymiotował! i nikt go nie przebrał,wyschło;( )Koszmar...

      Usuń
  11. Przypomniałaś mi Misiu starsze chwile w szpitalu, kiedy mój młodszy synek miał 3,5 roku. Było z nim tak źle, że aż żegnałam się z nim... To były najtragiczniejsze chwile w moim życiu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi Aniu, nie miałam takiego zamiaru..
      Ściskam!

      Usuń
  12. Biedny ten Grzesiu w szpitalu.. .:(
    Ale co mi przyszło do głowy - jaki on był szczuplutki taki mały. :P
    Dzielnie znosił chorobę, nawet przy tym oklepywaniu wyglądał pogodnie, wy też macie dużo siły w sobie, że tak sobie poradziliście pięknie.

    A Twoje zdjęcia są super, napisałaś że uzywasz idiotki - co to za model, bo za ciemna umysłowo jestem, żeby skojarzyć. ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Grześ miał 3910 jak się urodził i przybierał ładnie, więc to chyba takie wrażenie,że szczuplutki;)
    A "idiotką"ktoś kiedyś nazwał aparat, w którym wystarczy nacisnąć jeden guziczek i już zdjęcie;)
    A szpitalne zdjęcia robiłam komórką!

    Marzę o fajnym aparacie, ale na razie to marzenie;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aparat aparatowi nierówny - ja wymieniłam stary na nowszy model, który robi dużo gorsze zdjęcia. :P
      A włąsnie jest z typu "naciśnij a aparat zrobi resztę". :P
      No i Twoje zdj z komórki są lepsze niż moje z aparatu. :P

      Usuń
    2. Telefon na najważniejszą zaletę -zawsze pod ręką;)

      Usuń
  14. Nawet jako wspomnienia i ze swiadomoscia, ze wszystko sie dobrze skonczylo, to jednak czyta sie to ciezko. Bardzo lubie dzieci i jest mi ich tak strasznie zal jak musza przechodzic przez choroby i cierpienia.
    Cudny ten Twoj Grzes:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno w tym wszystkim dobre -że mogłam z nim być!Że to już za nami..
      A Grzesiu do zacałowania -nie jestem obiektywna;))

      Usuń
  15. Gdy przeczytałam tytuł pociemniało mi oczach i kilka razy sprawdzałam czy na pewno tam jest napisane styczeń.
    Uffff!!! Jest. Więc to tylko wspomnienia na szczęście.
    Dzieci, zwłaszcza takie malutkie, nie mają prawa cierpieć.
    Człowiek by wtedy dał się pokroić, żeby tylko dziecku ulżyć.
    Ale na szczęście Grześ ma Ciebie cały czas przy sobie i dobrze, że masz tyle sił w sobie.
    Chociaż nie wiadomo skąd czerpiemy te siłę, prawda? Chyba z miłości. A nawet navpewno.
    Zdrówka Wam życzę, bo z astmą sobie poradzicie na bank!

    OdpowiedzUsuń
  16. Masz Ty talent do stresowania ludzkości, wiesz? Nawet tego stycznia u góry nie zauwazyłam, dopiero Grześ na zdjęciach taki jeszcze malutek mnie zastanowił.

    OdpowiedzUsuń
  17. znam tę chorobę, bo mama ma astmę, ale najgorsze jest cierpienie dzieci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cierpienie bliskich boli jakość szczególnie....a dzieci są takie bezbronne i zbyt maleńkie,żeby zrozumieć co się dzieje i dlaczego;/

      Usuń
  18. Ile on się musiał wycierpieć... Aż łzy w oczach miałam kiedy czytałam Twoje słowa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cały czas kołacze mi po głowie -jak dobrze,że pojechaliśmy do szpitala!Z takimi maluszkami trzeba działać szybko..
      było -minęło..ale ciągle pamiętam,że nie wszystkie dzieci maja tyle szczęścia...miłości, troski, opieki..

      Usuń
  19. Ależ Wy mieliście kłopotów! Podziwiam, że w tym wszystkim tak sobie radziliście, a Grześ taki pogodny, widać miłość rodziny mu służy :)
    Pod takim postem można życzyć głównie zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  20. To musialo byc okropne dla takiego malego dzieciaczka spedzic tyle czasu w szpitalu. I dla Was, widziec jak sie meczy... Dobrze ze juz macie to za soba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno bliskość mamy sprawia,że taki choruszek szybciej "dochodzi do siebie"
      Ja tez się cieszę,że to za nami i przy pierwszych objawach szybko reaguję -może czasem przesadnie, ale nie chcę tego przeżyć po raz drugi

      Usuń
  21. Nie ma nic gorszego, niż choroba dziecka ... też przez to przeszłam i to w latach, kiedy w żadnym wypadku nie można było zostawać z dzieckiem na noc, to były koszmarne noce ... cieszę, ze Twój mały ma się dobrze ... mnóstwa zdrowia życzę całej rodzince :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też przechodziliśmy z Juniorem kilkakrotnie kilkanaście lat temu.Wielka różnica!!Dziękujemy;)

      Usuń
  22. Witaj
    Zdróweczka życzę Wam wszystkim i pozdrawiam najgoręcej :)

    OdpowiedzUsuń
  23. ważne, że wszystko na tyle ile to możliwe dobrze się skończyło.
    biedactwo się wycierpiało.
    ale rośnie na silnego mężczyznę. takie ma geny :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Przykro mi, że musieliście się tyle nacierpieć...jednak najważniejsze, że już po wszystkim. A z astmą poradzicie sobie, jak nie Wy to kto? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Astma to i tak niewiele w stosunku do chorób , które męczą dzieci;/Czasem aż serce pęka - ale fakty, dobrze,że szpital za nami:)

      Usuń

komentarze karmią blogera;D

Cieszy każdy komentarz (bez hejtu)