piątek, 27 kwietnia 2012

Pójdę boso......nawet pobiegnę....a potem do chirurga!

Jak się pilnuje dzieci to trzeba mieć oczy w koło głowy!
 Wczoraj miałam Dawidka "na służbie". Bączek ruchliwy, dokładnie rok starszy od Grzesia.
Było wesoło:)
Gżegżołka pełzał po podłodze -wyglądało to tak, że sadzałam go przy łóżeczku, gdzie mógł sobie sięgać z pudełka różne zabawki (najciekawsze - kabelki, rurka, folia bąbelkowa, opakowanie po chusteczkach do pupy) a on i tak robił MYK i w kilka sekund był po na drugim końcu pokoju (no , za długi ten pokój nie jest) żeby dobrać się do nebulizatora.
Spokojnie wykonywałam syzyfową pracę przenosząc co chwilę Małego z jednej strony pokoju na drugą, zastanawiając się kto pierwszy się podda i  nasłuchując dźwięków z korytarza , gdzie drugie Szczęście jeździło autkami.
W pewnym momencie Dawid zapłakał , a ja zerwałam się jak rącza sarna (zupełnie zapominając,że mam już "dwa krzesełka") żeby ratować dziecko.Z lekka tylko nie wyrobiłam zakrętu (podejrzewam, że hamowały mnie te 4 kilogramy, które osadziły mi się po porodzie w postaci bocznych wałeczków) i przy...przydzwoniłam bosą stopą we framugę;/
Teraz wiem na pewno jak wygląda niebo pełne gwiazd ;/ !
Poryczałam sobie tylko chwilę i miałam nadzieję, że na tym sprawa się zakończy.
A figa! Dzisiaj paluszek (najmniejszy) nabrał kolorków, objętości i rwał jak diabli.
Zadzwoniłam do przychodni, żeby jakiś lekarz wypisał mi skierowanie do chirurga i dowiedziałam się, że już dziś żaden  mnie nie przyjmie, ewentualnie pani może mnie zapisać na jutro ( a była 11!)
Kiedyś pokornie bym na to przystała, ale teraz nie dam sobie w kasze dmuchać (hehe, te zajęcia z asertywności na coś się przydają!)
Poprosiłam o połączenie z lekarzem, wyłuszczyłam swój problem, mogłam przyjść!
Lusia ma wolne ze względu na egzaminy gimnazjalne, więc zostawiłam Grzesia i poszłam.
Na szczęście dziś było ciepło, bo dreptałam w sandałkach (jedyne buty, które mogłam założyć, bo na rzepy!)
Pan doktor obejrzał paluszek , zobaczył to co ja ,więc wypisał skierowanie do chirurga.Przy okazji zapytałam o normy cukru, bo w ciąży miałam cukrzycę, a wczoraj i dziś na czczo cukier ponad 100.
Nie wiem, co mnie podkusiło, bo dostałam skierowanie na badanie glukozy  Z ŻYŁY! (wolałabym już iść do ginekologa!)
No dobra!Szczęśliwa że udało mi się załatwić lekarza od ręki (tak tak! dwóch sympatycznych staruszków wpuściło mnie bez kolejki ) poszłam zapisać się do chirurga, bo od kilku miesięcy i w naszej wsi jest takowy! Pani w rejestracji z uśmiechem powiedziała mi, że owszem może mnie zapisać ...na 7 maja!
Bo w następnym tygodniu poradnia nieczynna -długi weekend!
Zapytałam grzecznie, czy nie może mnie wcisnąć dzisiaj, bo mam 7 miesięczne pełzające dziecko i nie wyobrażam sobie czekania tyle dni.
Trafiłam na dobrą duszę!Zrozumiała
Nie było miejsca, ale zapisała mnie dziś na 14.50 - lekarz w czwartki przyjmuje od 15:)))
 Zapakowałam Grześka do wózka , bo i tak mieliśmy iść do szczepienia i zameldowałam się w poradni przed czasem tak, że widziałam jak lekarka przyjechała i prawie wpadłam w histeryczny śmiech, gdy zobaczyłam,że idzie tak, jakby też w coś kopnęła.:))
Diagnoza brzmi - stłuczenie albo złamanie (eureka!)
Jak chcę wiedzieć dokładnie (lub potrzebuję do ubezpieczenia) to muszę jechać do miasta zrobić zdjęcie. Ze skierowaniem od lekarza rodzinnego, którego nie dostałam! (zapomniał jakie procedury??)
Jeśli zaś nie potrzeba to nie jechać, bo leczenie w obu przypadkach takie samo smarowanie i środki przeciwbólowe.Jeśli to stłuczenie będzie bolało 3-4 tygodnie, jeśli złamanie 5-6:)
Mam oszczędzać nogę  -hłe, hłe -ciekawe jak?
Mały przez szpital ma  "tyły"  jeśli chodzi o szczepienia, więc zaciskając zęby pojechaliśmy jeszcze do drugiego ośrodka.
Grzesiu waży 10.720!! (mój kręgosłup podejrzewał to od dawna) furkotanie, które słychać to od astmy - można szczepić!
 Był dzielny jak zawsze -chwila płaczu i już uśmiech ;)
Wracamy -jakoś doczłapałam  z powrotem.
W domu każą mi siedzieć i nic nie robić! -jutro przyjeżdża Asia do pomocy, więc pewnie poczytam zaległości.

Tak spokojnie Gżegżółka siedzi tylko jak lecą reklamy:))


21 komentarzy:

  1. no to pech, współczuję, niby nic, taki mały paluszek, a boli, rwie.. trzymaj się i wykorzystuj wolny czas na odpoczynek. A co Ty masz jakieś kompleksy z wagą czy mi się wydaje? Oj, Misia, Misia;) obyśmy tylko takie kłopoty miały;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wałeczki mi przeszkadzają tylko z tego względu,że nie wchodzę w stare spodnie, a kasy na nowe chwilowo brak;)
      A kłopoty są i inne, ale...wolę cieszyć się z tego, co mam, a o tym co nie trzeba.."pomyślę jutro":)

      Usuń
  2. Witaj,
    No to miałaś trudny dzień. Współczuję bólu i tego latania po lekarzach, ja to tego kompletnie nie mam cierpliwości.
    Jakby co to już wolę robić remont trzech łazienek :)
    Mnie się przydarzyła historia ze stopą też, kiedy moja Mała miała nieco ponad rok, rozlałam sobie wrzątek na tę stopę... Nie pamiętam już, co było dalej, ale lekarza, który mnie przyjmował i nie chciał dać mojemu mężowi przynajmniej 2-3 dni urlopu, żeby mógł opiekować się dzieckiem nie zapomnę. Stwierdził, że gdyby mi tę nogę ucięło, to może by dał, konował bez serca jeden!
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. O Iw! Aż mnie zabolało! Oparzenia są chyba najgorsze -najboleśniejsze i najtrudniej się goją.
    A lekarz..wredota;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Aj aj aj... w najmniejszy palec boli najbardziej...

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany! A wiesz co jest "najśmieszniejsze" w podobnych okolicznościach stłukłam sobie mój mały palec u prawej nogi w zeszły piętek ;-)
    Domyślam się że to jednak stłuczenie, bo ból się zmniejsza.

    Pozdrawiam serdecznie mamę Czwórki! Wow! Jeszcze jednego Bączka nie potrafię sobie wyobrazić na Poddaszu ;-)

    Maciejka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie dochodzę do wniosku,że to tylko stłuczenie, bo też mniej boli;)

      No jak czwórki na raz tez sobie nie wyobrażam -mamy większy "rozrzut" :) i dwoje już poza domem.Za to synek Pysi często jest u nas (jak Mama i Tata w pracy)i wtedy nie wiem jak się obrócić;) Dawidek jest dokładnie rok starszy od wujka;))

      Usuń
  6. Kochana jesteś mamą Czwórki ??????SZACUNEK!!!!!!! mój Jasio tez tak za reklamami w tv, a Ala zupełnie ma tv w nosie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. współczuję stłuczenia, boli jak cholera, a niby takie nic :)) Staraj się nim (tym palcem) nie ruszać

    OdpowiedzUsuń
  8. Co to znaczy, że na zdjęcie trzeba skierowanie od lekarza rodzinnego?
    Ja dostawałam i od ortopedy, i od chirurga też jedno miałam jak było trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  9. no, pani chirurg stwierdziła,że rodzinny powinien dać skierowanie na zdjęcie!Ale jak zrobię badanie cukru i pójdę do kontroli to zapytam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj chyba umiem:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdolna bestia jesteś -myślałam,że będziesz anonimowa;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam polską służbę zdrowia. Też zaliczyłam podobny przypadek - pierdzielnęłam (uderzyłam nie wystarczy) środkowym palcem w kant segmentu- tak, jest to możliwe. Aż mi się słabo zrobiło. Rodzinny - skierowanie do chirurga, chirurg - przyjmie, ale RTG w remoncie, więc musiałabym pół miasta jechać zrobić zdjęcie, potem wrócić... Wiesz co, poszłam na pogotowie i powiedziałam, że w nocy kopnęłam w łóżeczko wstając do dziecka :P Pan doktor kłamstwo zaakceptował, palec zbadał - okazał się tylko mocno stłuczony. Ale gwiazdy pięknie widziałam :))) Aż mi się słabo zrobiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze,że na pogotowiu Cię przyjęli!fakt, na nasza służbę zdrowia to można pisać i pisać..

      Usuń
  13. Nie mam pojęcie dlaczego nie chciało mi włączyć odpowiedzi w odpowiednim miejscu, więc piszę tutaj.

    Ależ to musi być zabawne - Wujek rok starszy od siostrzeńca :-)))
    A z taką dwójką z rok różnicą to się musi dziać :D

    Maciejka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje starszaki też dzieli rok z hakiem,ale jak się dwójka wychowuje razem jest mimo wszystko łatwiej;)
      Zabawnie to jest jak wychodzimy z Pysią na spacer z dwoma wózkami;))

      Usuń
  14. oj, palec złamany u stopy boli okrutnie! ja też miałam to szczęście, ze złamałam latem, bo tylko japonki wchodziły w grę:)a kolory równie gustowne jak Twoje-od gołębiego po granat i czerń, ostatecznie muśniętą zielenią i odrobiną żółci:):)Do wesela się zagoi:*

    OdpowiedzUsuń
  15. Rośnie Ci mały Konsument, skubany... :)

    OdpowiedzUsuń

komentarze karmią blogera;D

Cieszy każdy komentarz (bez hejtu)