czwartek, 14 lutego 2013

Myśli kilka, niekoniecznie na temat

Z racji zwiększonej liczby obowiązków wybaczcie, że nie odpowiadam na każdy komentarz.
Dziękuję za wszelkie słowa wsparcia, otuchy,modlitwy, trzymania kciuków ;)
Wnioski z szukania pracy różne..dwa główne - Junior nie może znaleźć pracy ,bo bez wielkiego doświadczenia , choć młody (24 lata),Sołtys ma doświadczenie, ale ...wiekowy.Szkoda, że nie da się tego wymieszać!

Teraz coś lekkiego! Lubie mieć! W domu rodzinnym się nie przelewało i wiele rzeczy pozostawało w sferze marzeń.
Nie pamiętam, czy o tym pisałam (wiekowa jestem z lekka ;)) ale bardzo lubię wszelkie płyny, balsamy, mydełka, pachnidła.
Dostałam kiedyś krem do mycia(!) z sephory.
Dostałam w lutym , na imieniny.Cieszyłam się, że mam!
Użyłam pierwszy raz  w sierpniu, w szpitalu, jak zostawili mnie na obserwacji kilka dni przed porodem.
Zapomniałam z łazienki, gdy po niego wróciłam ...już nie było;((((
To chyba skutecznie nauczyło mnie, żeby jednak cieszyć się używając.
Na święta Bożego Narodzenia dostałam masło do ciała (nie do końca rozumiem - krem do mycia, masło do ciała...) używam!! -od dziś ;)))*
Siedzę sobie teraz pachnąca..co chwilę podnoszę rękę i wącham cudowny zapach piwonii.
Mam nadzieję, że do jutra minie, bo idę do pracy od 7.45 - 20,15 i głupio będę wyglądać chodząc po naszej drogerii i wąchając się!

W jednym z komentarzy Klara zapytała jak rodzeństwo ( zwłaszcza Pysia ) przyjęło wiadomość o Grzesiu.Pisałam już kiedyś, ale nie każdy przecież przeczyta całe archiwum łącznie  z odnośnikami!
Dziś to sprawdziłam i okazało się, że onet robiąc porządek z blogami tak namieszał, że podany link nie zaprowadza na odpowiednią stronę.
Dlatego pozwalam sobie skopiować tamten post (za zgodą autorki )


Alina miała 44 lata, kiedy została babcią. Na babcię nie wygląda bo mimo trójki dzieci zawsze o siebie dba, jest atrakcyjną kobietą czynną zawodowo, sprawną fizycznie, miłą, wesołą i towarzyską. Ale wnusia to jednak co innego niż własne dziecko, to bezmiar dodatkowego wzruszenia. Przez całą ciążę córki bała się o nią, do tego doszedł strach o to maleństwo, i kiedy wszystko skończyło się szczęśliwie, kiedy jej córeczka została mamą Olusi,  Alina zwariowała ze szczęścia.
Wchłaniając zapach maleństwa czuła, jak coś się dzieje z jej piersiami, które nagle stały się, co jest kompletnym absurdem tak pełne i sprężyste, aż przenikały ją dreszcze. Ciało pełne gotowości prężyło się tak jak i te piersi, garnęła się do męża, który zachwycony tym zachowaniem bezustannie ją adorował żartując, że uwielbia takie babcie. Droczyła się z nim, ale sama czuła, że „babciowanie” wcale nie jest takie złe, bo wnusię można pobawić, polulać i ponosić, ale od przewijania i kolek Olusia ma mamę i tatę, a babcia może sobie wracać do domu i nie przejmować się nocnym karmieniem, szczepieniami i tym wszystkim, czym musi się przejmować jej córka.
Zaraz po świętach Alina zaczęła ranek od wymiotów. Pewnie jej żołądek się zbuntował od tej mieszaniny wszelakiego dobra, nie ma się co dziwić. Kiedy wymioty powtórzyły się w kolejny ranek i jeszcze następny, Alina zaczęła się nad czymś zastanawiać. Bo jej ciotka umarła na raka żołądka i tak to się właśnie u niej zaczęło – schudła nagle bez powodu kilka kilogramów, potem wymiotowała a potem szybko umarła. Alina spłakana powiedziała o tym mężowi, który zastanowił się chwilę i zapytał – a może kochanie jesteś w ciąży?
- Jak w ciąży jak tydzień temu miałam okres!
Jednak była w ciąży i tym razem płakała jeszcze bardziej, bo nie wyobrażała sobie nawet, jak może być matką mając wnuczkę starszą od własnego dziecka. Zagrożenie wadami genetycznymi, trudy ciąży, no i wychowanie, rany boskie, jak ona będzie chodzić na wywiadówki do liceum, o lasce?!
Co powiedzą dzieci, co powiedzą w pracy?
Alina była przerażona – taka przypadkowa ciąża może się trafić nastolatce, i szkoda tłumaczyć, że to był ten jeden jedyny raz bez zabezpieczenia bo tak się tłumaczą licealiści!
 Wreszcie się pozbierała i poszła do lekarza, który zapewnił ją, że zdarzają się matki starsze od niej i napisał jej  dodatkową, specjalną receptę, a na niej tak ułożone słowa – wiara (w lekarzy) nadzieja (na przyszłość) miłość (dziecka). Wyszła od niego spokojniejsza, pewniejsza siebie i poszła do córki. Trzymając Olusię w ramionach powiedziała o wszystkim, o tym, jak bardzo się boi, jak jeszcze nigdy w życiu. Córka odebrała jej niemowlę, przełożyła je do łóżeczka, objęła matkę i przytulając do siebie powiedziała – mamusiu kochana, będziemy Ci we wszystkim pomagać, nie martw się, wszyscy razem damy sobie radę. A po chwili odsunęła ją i zaśmiała się – a mówiłam, że jeszcze długo nie będziesz wyglądać na babcię!

Wtedy nie w głowie był mi blog, a Klarka zmieniła imiona i płeć dziecka -  Pysia ma synka , a nie córeczkę .
Do Juniora zadzwoniłam - nie chciałam czekać aż wróci z delegacji, albo dowie się od kogoś innego.
Jak usłyszał, że będzie miał brata powiedział :ale fajnie! Zawsze chciałem mieć brata.
Lusia potrzebowała troszkę więcej czasu na radość, za to teraz szaleją za sobą ;)


*ekstra kosmetyki lubię mieć, zwykłe używam codziennie, bez żalu:))

60 komentarzy:

  1. Ale piękna historia, dzieci wnoszą w nasze życie taką masę miłości, jak nikt inny na świecie. Nasza rodzina też tego doświadczyła gdy urodziła się Młoda.
    Tylko ja jeszcze nie jestem babcią - ale kto wie kiedy moja Kamilka sprawi nam niespodziankę? ; ))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie jakoś nic się nie zmieniło:)) Po prostu mamy w domu dwa maluszki - no, może jedyne,to ,że jednak nie codziennie jest u nas;)
      Ale z miłością tak samo -kochamy całym sercem:)Buźka

      Usuń
  2. piekna historia...
    taka Rodzina... takie Dzieci...
    Najszlachetniejszy Dar.
    To swiadczy o tym jak bardzo Bog Was miluje...
    goraco pozdrawiaMy
    Baba ze Śląska ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj ładny ten wpis, przeczytałam uśmiechając się. Dzięki za to!

    OdpowiedzUsuń
  4. No i od rana beczę ;-) ze wzruszenia...
    ściskam mocno i już nic więcej nie mówię, bo słów nie starcza!
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No ja się Alutkowej beksie nie dziwię. Też mi oczy zamokły:)

    Misiaku:) Tak miało być:)Obawa co to będzie,a potem czyste szczęście:)

    A Na babcie faktycznie za młodo wyglądasz:)

    OdpowiedzUsuń
  6. znam to uczucie.... ja tez urodziłam trzecie dziecko mając 43 lata, lekarz leczył mnie na mięśniaki :(( okres miałam przez 3 miesiące i żadnych innych objawów ciąży....
    między starszą a młodsza jest 20 lat różnicy, między nimi jest syn....
    wiem jak sie bałam czy dziecko bedzie zdrowe, ale wszystko było dobrze....
    taka ciąża odmładza ale i niesie wiele zagrożęń....dziś najmłodsza ma 20 lat, uczy się i tylko martwię sie czy zdołam ja usamodzielnic na tyle aby sama mogła życ....
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziecko to dziecko , zawsze przynosi radość.
    I dobrze ,że rodzeństwo kocha Grzesia :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. witam w klubie, bo ja urodziłam najmłodszą mając 39 lat i to jedna z najlepszych rzeczy jaka mi się w życiu zdarzyła :)Mam troje dzieci 22, 20 i 8 lat i jestem z tego dumna :)
    Buziaki Misiu :***

    OdpowiedzUsuń
  9. poplakalam sie ze wzruszenia!
    walentynkowy wpis o wielkiej rodzinnej milosci
    ja bardzo podobnie jak viki mam dzieci, strasze ciut mlodsze
    damy rade:))

    OdpowiedzUsuń
  10. a nie mówiłam, że wszystko co na moim blogu to zmyślone?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No z tymi prężącymi piersiami to przegięłaś:))
      ....Ale sołtysowi się podobało;)

      Usuń
  11. Kapitalna historia Życia. Pięęęęknie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ))) no to która, którą podglądnęła))))??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmmmm .. Pysię urodziłam 17 sierpnia, ona Dawidka 18 sierpnia, ja Grzesia 31 sierpnia...:))

      Usuń
  13. bo skoro Ty Miśka cudowna jesteś, to i dzieci takie masz :)))) piękna Walentynka (choć czytałam już wcześniej)... buziaki

    OdpowiedzUsuń
  14. Misko, wierzę, że to najlepsza rzecz w Twoim życiu. Sama jestem głupia, że nie ma jeszcze z trójki :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas wiele zmienia.. patrzę jak słodko śpi i wiem,że to cud, że jest!Nie zamieniłabym za nic!

      Usuń
  15. Ale Grzesiu ma fajnie - trójka starszego rodzeństwa i sisotrzeniec młodzieniaszek:) Pięknie, kiedy rodzeństwo tak się razem trzyma.

    pozdrowionka Misiu

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowna historia!

    Cudowne dzieci i rodzice :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Gdybyś sobie to wszystko zaplanowała albo kaprys taki miała to byłaby wielka nieodpowiedzialność.
    Ale życie jest tak nieprzewidywalne. Wiem, że to banał, ale co zrobić, skoro.....jest nieprzewidywalne? Na szczęście takie szczęścia;-))) trafiają na ludzi, którzy kochają życie. Bo Ty kochasz tak, że kapie to z każdej literki na blogu

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziękuję :) Z przyjemnością przeczytałam i choć nie czytam bloga od początku, jakoś od razu wszystko się złożyło w całość. Pan Bóg naprawdę potrafi pięknie pisać ludzkie życie, mimo że nie brak w nim trudu, czasem zmartwienia. Jesteście cudownym Przykładem naprawdę PIĘKNEGO ŻYCIA :-)))

    Kosmetyki o zapachu piwonii??? Próbuję sobie wyobrazić... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby wszystko przychodziło bez trudu człowiek by tak nie cenił:)
      Sepfora, różowe pudełko..aż boje się myśleć ile kosztowało, ale zapach obłędny:)

      Usuń
  19. Pamiętam ten post :) A kiedy obchodzisz imieniny? :P

    OdpowiedzUsuń
  20. piękna opowieść! miłość z niej tryska;)

    OdpowiedzUsuń
  21. :))) powiem krótko:cudownie się stało!:***

    OdpowiedzUsuń
  22. Czytalam ten post kiedys u Klarki. Swietna historia, nadaje sie na scenariusz filmowy!
    Jedna z moich cioc tez "wpadla" sporo po 40stce i w ten sposob moja kuzynka ma brata o prawie 17 lat mlodszego. :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Teraz sama widzisz jakie to szczęście, że masz Grzesia:)

    OdpowiedzUsuń
  24. To najpiękniejsza historia na Walentynki, z jaką kiedykolwiek zdarzyło mi się spotkać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja! Mówiłam,że Klarka ma talent;)) Cieszę się,że to prawda...no, może nie wszystko zostało napisane...no,że jak płakałam na fotelu pani doktor zapytała co robimy? - odpowiedziałam, że teraz już nic!

      Usuń
  25. Witaj
    I ja uwielbiam piękne zapachy kosmetyków i te kuchenne także :)
    Dzieci, to Skarby najdroższe :)
    Pozdrawiam Ciebie i bliskich bardzo serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Też lubię mieć, lubię swoje rzeczy...i staram się używać jak coś mam, chociaż mi szkoda:)

    OdpowiedzUsuń
  27. ładnie napisane:) miziaj się babo kosmetykami - musisz być piękną mamusią dla dzieciaków, żoną dla meża i babcią dla wnusi:) ale to nie kosmetyki decydują o tym pięknie które widzimy, ono płynie ze środka:) Można się "zabalsamować" i zapsikać drogimi kosmetykami ale to coś ma się w środku:)A Ty masz:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Miśko, potrzebuję jeszcze (niekoniecznie) tytuł twojej pracy SILK na jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Takie wspomnienia są piękne. Fajna, kochająca się Rodzinka to prawdziwe szczęście.Serdeczności Miśka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie sprawę, ile mam.I doceniam wszystko..także to,że spotykam takich ludzi, dzięki którym wierzę, że człowiek jest dobry (pomijam skrzywienia)Buziaki!

      Usuń
  30. Miśko, wzruszając jest Wasza historia :))
    Wspaniale mieć taką kochającą rodzinę :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Znów się poryczałam...Ostatnio coś mam oczy w mokrym miejscu:) Klarka to powinna pisać romansidła ;) Piękna historia życia. Przedtem nie wyobrażałaś sobie jeszcze jednego maluszka,teraz nie wyobrażasz sobie ,że mogło by go nie być...ale to życie jest przewrotne:D
    Ściskam z całych sił.
    Kasia od Filipka:)
    ps.A mój łobuziak widząc zdjęcie Grzesia woła zawsze:to ja! ;D

    OdpowiedzUsuń
  32. Nawet nie wiesz jak Twojej Rodzince zazdroszczę... Rodzice nigdy nie postarali się o rodzeństwo dla mnie...wiecznie na walizkach, nie było okazji... Ech...

    A to zdjęcie w nagłówku jest cudowne! :) Ta dziewczyna to Lusia?? :)

    Tata jadąc kiedyś na motorze, złamał sobie rękę...poszedł z tym do lekarza, a ten, że nie ma się o co martwić, bo to tylko "zmiany starcze" (Tata ma teraz dopiero 50 lat)... Tata pamięta to do dzisiaj...to jego główna wymówka w przypadku chorób i niepowodzeń wszelakich :o)

    Zapraszam Cię serdecznie na Urodziny Bloga: http://zyciecelta.wordpress.com/2013/02/16/siodmy-wspolny-rok/

    OdpowiedzUsuń
  33. pamiętam tamte Twoje dramatyczne doniesienia:) Ale czyż nie wspaniale się wszystko ułożyło?Co do kosmetyków-mam to samo ;)Mam flakonik drogich perfum które dostałam kilka lat temu (!) prezencie - pięknie pachną ale...żal mi ich używać i tak sobie stoją, pięknie się prezentują i...wietrzeją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też pamiętam jak Ci beczałam;)
      Ja po moich ulubionych blue light , czy premier jour Niny Ricci mam puste flakoniki, które z lubością obwąchuję;))
      Kiedyś jeszcze je sobie kupię!!!

      Usuń
  34. Właśnie nadrabiam zaległości, bo sama wiesz, jak to jest, gdy się pracuje- wszystko na raty... Śpieszę powiedzieć, że historia... echhhh... A jaka fajna przyszłość przed całą rodzinką :) Gdy się jest blisko, razem, wszystko można :) Ściskam mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Doskonale rozumie, że nie odpisujesz na każdy wpis bo praca. Sama pracuję, i nie zawsze mam czas.
    Parę lat temu taki wpis spowodowałby u mnie "doły", nie potrafiłam czytać o ciążach, szczęściu, dzieciach. Teraz mogę jedynie się uśmiechnąć. Zawsze chciałam mieć dużo dzieci, Bóg zadecydował inaczej. Teraz moim mottem życiowym jest " nie ta matka co urodziła a ta co wychowała. Ja wychowałam :-)
    A wracając do pachnideł . Nie zawsze było mnie na nie stać :-) przeważnie dostawałam w prezencie, ale lubie. Lubie pachnieć migdałami .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - co więcej Ty wybrałaś od początku!
      Ja kiedyś podczytywałam blog mamy , która starała się o dzidziusia...nie udawało się kilka razy;(
      Nie komentowałam, nie zostawiałam namiarów -nie chciałam przysparzać jej cierpienia.
      Choć na początku zadawałam Panu Bogu pytanie -dlaczego ja?Jest tyle młodych małżeństw , które marzą choć o jednym dziecku...

      Ja też kupuje tylko to, co potrzeba, ale czasem dostaję coś pięknego;))Ściskam

      Usuń
  36. Piękny wpis. Jesteście super rodzinką, Grzesiowi tylko pozazdrościć rodzeństwa:)

    OdpowiedzUsuń

komentarze karmią blogera;D

Cieszy każdy komentarz (bez hejtu)