piątek, 4 grudnia 2020

Nadzieja

 Ci, którzy są tu od początku pamiętają historię  Radka, którą opisywałam tutaj i  tutaj.

Minęło 8 lat, wszystko się ułożyło...urodził się synek .Oczywiście cały czas pod opieką lekarza, czasem z zabiegiem kardiowersji.

Czasem proszony na rozmowę z pacjentem, który był przed przeszczepem, żeby dać nadzieję, pokazać, że warto wierzyć i walczyć.

Jaki mamy czas każdy wie. Jak już się udało dostać do szpitala (innego, niż ten, gdzie był zawsze, bo tamten przekształcony w jednoimienny) zrobili mu zabieg i wypuścili do domu po 3 dniach (miał być dwa tyg) bo zamykali oddział.

Od tego czasu nie było poprawy, w końcu w pon zadzwonili po pogotowie. Najpierw odmówili przyjazdu karetki, bo to sprawa do rodzinnego. Dopiero jak szwagier z nimi porozmawiał, to się zgodzili.

W nocy reanimacja.

Jest na oiomie - Basia mówi, ze dużo osób dzwoni, wspiera, że czuje , że nie jest sama.

Wysyłamy moce, modlimy się o życie.

I Was proszę o ciepłe wsparcie.


9 komentarzy:

komentarze karmią blogera;D

Cieszy każdy komentarz (bez hejtu)